Archiwum | Maj, 2012

Niechęć i Niedowierzanie

26 Maj

Tytuł wpisu nie jest opisem stanów emocjonalnych.

Na clip zespołu Niechęć wpadłem przypadkiem i przygody nutek tak mnie wciągnęły, że  nie mogłem oczu oderwać. Nie wiem jak cała płyta, jak już do mnie dotrze, to napiszę.

To teraz wzroku pochłaniacz:

I drogą całkowicie pozasensownych skojarzeń, inny projekt na „nie”.

Niedowierzanie pochodzi z Francji, a zdaje się, że mieszka w Berlinie. Nie ma żadnych polskich korzeni. Nazwa wzięła się z fascynacji napisem na murze. I jest autorem dwóch świetnych winyli, dość Coilowych z ducha. A tu fragment koncertu z Poznania:

Retromania / długa teraźniejszość

22 Maj

Podczytuję Retromanię Simona Reynoldsa (tutaj i tutaj, a tutaj blog autora), książka (jak na razie) jest bardzo ciekawa i pewnie jeszcze będę do niej wracał.

Jedna z głównych tez mówi tyle, że nigdy w historii nie zaistniało tak zintesyfikowane, masowe nastawienie na przywoływanie, wskrzeszanie i przeżywanie na nowo stosunkowo bliskiej przeszłości. Ilustracje Reynoldsa są bardzo obszerne i wszechstronne, nie obejmują wyłącznie muzyki. Przywołam tylko jedną, podawaną przez autora za Bilboardem. Sonic Youth zgodzili się po namowach na koncerty polegające na odgrywaniu materiału z jakiejś klasycznej płyty – kopia płyty tyle, że na żywo, te same kawałki, ta sama kolejność etc. W tym przypadku odgrywanym klasykiem była płyta Daydream Nation z 1988 roku.  Na pojedynczym takim odegraniu w 2007 roku (czyli na jednym koncercie) zespół zarabiał więcej niż rok wcześniej na całej trasie koncertowej promującej płytę Rather Ripped.

Reynolds podkreśla osobliwości tej wszechobecności historii, jej ciągłe odgrywanie na rozmaite sposoby, czy dziwaczną koegzystencję form i stylistyk wywodzących się z różnych czasów, miejsc i kontekstów.

Nie podważając w żadnej mierze jego rozważań, przychodzi mi do głowy symetryczna hipoteza wyjaśniająca przypadek Sonic Youth i inne podobne. Zamiast „retromanią” nazwę to to zjawisko „długą teraźniejszością„. Otóż, nie tylko zagęszczona i wszechstronna obecność niedawnej historii jest osobliwością w ludzkich dziejach. Osobliwością, nieco tylko starszą, jest niezwykłe tempo zmian, powodujące, że środowisko kulturowe, w które wchodzimy poprzez socjalizację na naszych oczach przekształca się i znika. „Wszystko, co trwałe rozpływa się w powietrzu”. Albo jak mówi Zygmunt Bauman, płynna faza nowoczesności powoduje, że indywidualne projekty życiowe są trwalsze niż ich instytucjonalne rusztowanie.

Toteż, kariera starych płyt, koncertów sprzed lat, czy innych gwiazd młodości, może wywodzić się z potrzeby kompensowania zbyt szybko zachodzących zmian, kulturowej czkawki. Nowe media, a właściwie kultura nowych mediów umożliwia to na skalę wcześniej niespotykaną. Usiłujemy ustabilizować sobie otoczenie, wrócić do tego, co swojskie i znajome. Sęk w tym, że robi to równolegle nazbyt dużo ludzi i tworzy się nadmiar konkurencyjnych stabilizacji.

Długa teraźniejszość to wykorzystanie środków obcej kultury, by jej obcość oswoić i zamienić w teraźniejszość, w którą się wchodziło (enkulturowało, socjalizowało).

Ale, zgodnie z duchem wywodu Reynoldsa, to oczywiście nie zmienia problemu tego, co dzieje się w z kulturą, w której wszyscy, ale każdy z osobna, stali się archiwistami.